Przebudzenie

Budzę się jest ciemno. Leżę w łóżku, obok mnie jest szafka na której stoi lampka nocna i magnetofon. W nogach śpi kot. Leżę sobie i myślę.. Zapalam światło, hmmm nie działa. Dziwne. Okej nieważne, pewnie się popsuło. Wstaję z łóżka otwieram drzwi (mam je zamykane na klucz.. nie, nie pytajcie się dlaczego, serio zamykam drzwi od swojego pokoju na klucz i nie, nie mieszkam z obcymi ludźmi). Naciskam włącznik obok drzwi. I co? Kompletnie nic. Jak było ciemno tak i jest ciemno. Trochę czuję niepokój. Ale myślę sobie okej mam to w dupie. Co mnie tam światło. Nie potrzebuję. Wstał kot i siedzi  przed oknem. Pewnie chce wyjść na dwór. Okno prowadzi na taras z którego można zejść przed dom na trawnik i ogród. Tak więc podchodzę do okna otwieram je, kot wybiega. Przy okazji spostrzegam ze śnieg spadł kiedy spałem (to nic że mamy początek września.. kto by zwrócił uwagę na to). Jak dziecko pięcioletnie, mój mózg wrzeszczy - śnieg, śnieg, śnieg. Będzie fajnie,   wytarzamy się i  kota wytarzamy i  będziemy zucać we wszystko śniegiem. Co tak stoisz jak głupek. Chodźmy się wytarzać w śniegu - Poddaję się lecę się wytarzać w śniegu...

Budzę się.. Nie znowu serio? ehh.. whatever.. sięgam ręką zapalam światło. Nie zapala się. Tego się spodziewałem. Bo po co miało by się zapalić. Siadam na łóżku. Kot się przymila do mnie i staje przed dziwami. Tak na marginesię, mój kot jest prawie czarny, jest sylkretowy i ma niebieskawe oczy. Ktoś mi powiedział że kolor ten nazywa się akwarynowy. W każdym razie, otwieram te drzwi, próbuję bezskutecznie zapalić światło w dużym pokoju. Nieskutecznie, bo dalej ciemno, ale nie tak bardzo żeby nic nie było widać. Wypuszczam kota. Tym razem nie ma śniegu za oknem. Wracam do pokoju próbuję włączyć kasetę z jakąś muzyką głośną. Najlepiej jakiś Death Metal albo inne podobne... Tak jakby się nawet włączył ale nie do końca..

... Tak, znowu się budzę. Sprawdzam czy dalej nie zapala się światło. Tak jak myślałem, nie zapala się.. kot już na mnie czeka. Wlazł mi na głowę (chodzę czasami z moim kotem na ramieniu albo na głowie). Włączam kasetę może się rozkręci między czasie jak będę wypuszczać kota. Ze światłem w dużym pokoju dałem sobie spokój. Wypuszczam kota. Wracam coś nawet zaczęło grać, ale nie to czego się spodziewałem, jakaś durna melodyjka jak z jakiegoś horroru...

I zgadnijcie tak znowu się budzę. Sprawdzam kot śpi.. Zapalam lampkę nad moją głową. Jej, sukces, w końcu się zapaliła. Nie w dupie mam nigdzie nie wstaję.. 

Znowu się budzę, kot nie śpi, skacze na drzwi. Wstaję wypuszczam kota. hmm zasypiając zgasiłem lampkę, czy tamto też było snem?? Dalej jest ciemno, chyba jest gdzieś między 3 a 4 rano. Wracam do łóżka. 

Tak znowu się budzę. Kota nie ma. Oglądam mój pokój, wszystko jest na miejscu. Oglądam siebie, no wyglądam tak jak wieczorem. Jest dobrze... Gdzie jest kot?? Wypuściłem na dwór? Chyba tak... 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wielkolud

Kocie serce

Zagubiona