Zagubiona

Wychowałem się obok tego lasu. Spędziłem w jego cieniu całe swoje życie. Nigdy nie wiedziałem co ten las w sobie kryje. Dobrze w końcu strzegł swoich tajemnice. Ludzie mówili różne rzeczy o tym lesie, ale ludzie w końcu mówią dużo głupot. Nie interesowałem się tym. Dla mnie to był zawsze tylko las. Trochę mroczny i splątany. Może też łatwo się w nim było zgubić, podobno wiele osób które tam weszło nigdy nie wróciło. Ja chodziłem tam i wracałem, a reszty bardzo starałem się nie widzieć.. 

Pamiętam te wydarzenia jak by były wczoraj. Jak biegiem wychodzę z nią na której bardzo mi zależy. Prosiła o pomoc w przejściu przez las. Nie mówiła dlaczego. Pamiętam ten nie pokój, że nie dam rady, a ona tak bardzo tego potrzebowała. Wybrałem szeroki trakt, który szedł środkiem lasu na drugi jego koniec. Jednak   ona uważała że to i tak nic nie da, że nie przejdzie. Ale ja nie chciałam się poddać. Przecież ze mną nie może nam nic grozi. Jednak podświadomie udzielał mi się jej nastrój. Może gdyby ona wierzyła w powodzenie to inaczej potoczyły by się wydarzenia. Biegliśmy traktem, a z obu stron otaczał nas ciemny las. Ciemniejszy niż mi się zawsze wydawał, tak jakby nigdy tu słońce nie dochodziło. Liście sycące ciemną zielenią i splątane ścieżki niczym tętnicie. Ona na której mi zależało panicznie się bała ich. Czasami mam wrażenie że beze mnie nie miała by siły się ruszyć nawet. Biedna, Samotna, Zagubiona. Myślałem że mogę dać to czego jej brakuje. A mrok cicho zakradał się, patrzył oczami swoimi z ciemności na nas. 

Nie od razu zauważyłem biegnące cienie po bokach w lesie. Dopiero gdy zaczęli odcinać drogę ucieczki. Chciałem ich odstraszyć, ale chyba zdawałem sobie sprawę że to nic nie da. Więc odwróciliśmy się z powrotem do mojego domu. I ku mojemu zdziwieniu spokojnie udało nam się dojść z powrotem. Może oni pozwolili nam, a może jakoś jednak udało mi się na chwilę ich powstrzymać. Tak myślałem. Prawda jest trochę inna... Postacie niby wilki niby ludzie. Istoty trochę jak by z cienia. Ciemne jak mrok. Cienie mroku, z lasu. Za każdym razem inne. Szeroko oczy, szczerzą swe zęby... U mnie nic nie groziło Zagubionej. Ale utknęła. Nie mogła ani odejść tam skąd przyszła, ani przejść przez las. Nie chciały jej puścić. Ja nie chciałem? Przywiązałem się? Czułem wrogość ich wobec Zagubionej. Hahaha. Te istoty z ciemności też muszą przestrzegać zasad. To było moje miejsce i nikt nie miał prawa ruszyć tego co moje. Samotna jest moja. Nikt nie ma prawa się do niej zbliżyć, tknąć. A one tylko snuły się po okolicy. Denerwując mnie coraz bardziej. Nie chciałam ich u siebie. Won stąd.  Tylko kwestia  czasu zanim się wkurzyłem. Nie pamiętam w końcu coś we mnie pękło. Złapałem coś w rękę. Nawet nie zwróciłem uwagi co. Byle było twarde byle móc tym pogonić. A one uciekały, zagoniłem paru w róg gdzie była siatka i Drzewa. Większość przeniknęła przez siatkę. Tylko ostatni spojrzał się tak wymownie. Jak zbity pies "jak możesz". Nie byłem wstanie nic mu zrobić. Więc stanąłem. A on jakby na to tylko czekał. I wtedy przemówi. Jakie to dziwne że byłem tak zaskoczony tym że mówi. Mogłem się tego w końcu spodziewać. 

- Dlaczego nas, atakujesz?? przecież jesteś jednym z nas. - Dziwny cichy i spokojny głos. Ale natarczywy. Jakbym był zdrajcą.
- Nie to nie prawda - ale czułem, że coś jest w jego słowach.. 

- spójrz.. Próbujesz działać przeciw swojej naturze. Jesteś jednym z nas. - Nie, nie, chciałem krzyczeć, ale... kto mnie oszukał, dlaczego?

- Widział bym - to już rozpaczliwe było, jak mogłem nie wiedzieć. Wiem że mówił prawdę,  choć odkryłem to dopiero jak powiedział ją. Powoli złość przeszła w zaszkodzenie, a potem w spokój. W ból. Zdradzono mnie, oszukano. Wiedziałem zawsze wiedziałem. Teraz dopiero ułożyło się wszystko w logiczną całość. Ale jego słowa mogły tylko odsłonić prawdę ukrytą przede mną przez kogoś kto chciał mnie wykorzystać, bez mojej wiedzy. Ukryć moją tożsamość. Te słowa złamały czar..  Teraz już nic nie mogłam zrobić. W końcu stanowię jedność z lasem i istotami z niego. Zawsze to pod spodem czułem, ale nie chciałem się przed sobą przyznać. Nie mogłem. Coś zawsze zaciemniało mi moje myśli, moją intuicję.. Może to ona chciała mnie wykorzystać i jej ludzie?  Jak mogła? Zdrajczyni... 

Nie można walczyć z sobą samym. Dałem sobie spokój. Został żal że nie potrafiłam Samotnej pomóc. Może gdyby była uczciwa, bez kradzieży mojej tożsamości. Widocznie tak już musi być. Może za bardzo na siłę próbowałam. Może gdybym znał prawdę. Może gdyby ona wierzyła we mnie i była uczciwa.. Ale najbardziej gdyby nie próbowano mnie wykorzystać. Już mi na niej nie zależy, tylko żal został i jakaś uraza. Zadra.. 

Dalej lubię swój las i teraz już wiem dlaczego czuję się z nim tak mocno związany.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wielkolud

Kocie serce